Do
tej pory tak byłam pochłonięta pracą, że nie zauważyłam jak
moje dziecko mnie potrzebuje. Ciągle wyjazd za wyjazdem. Od
października widywaliśmy się praktycznie tylko w weekendy, święta
(i to tylko przez 2 dni, bo przecież praca ważniejsza) i tydzień
podczas
ferii. I gdyby nie to, że wcześniej obiecałam mu spędzenie ferii w domu (tak, w domu, bo na co dzień mieszka u babci), a on ciągle powtarzał babci, że w ferie mama mu obiecała, że pojedziemy do domu to pewnie jego ferie wyglądałyby tak samo. Ferie u babci, a mama w pracy. Może dla innych dzieci jest to radością, że spędzą ferie z babcią,a dla mojego synka czymś niezwykłym były ferie z mamą (niestety z tatą już nie było to możliwe – przeszkodą była oczywiście praca).
ferii. I gdyby nie to, że wcześniej obiecałam mu spędzenie ferii w domu (tak, w domu, bo na co dzień mieszka u babci), a on ciągle powtarzał babci, że w ferie mama mu obiecała, że pojedziemy do domu to pewnie jego ferie wyglądałyby tak samo. Ferie u babci, a mama w pracy. Może dla innych dzieci jest to radością, że spędzą ferie z babcią,a dla mojego synka czymś niezwykłym były ferie z mamą (niestety z tatą już nie było to możliwe – przeszkodą była oczywiście praca).
Pierwsze
cztery lata jego życie było jedną wieelką podróżą, ale dzięki
temu byliśmy ciągle razem, niestety obowiązek szkolny zbliżał
się nieubłaganie.
Myślę,
że dla niego nie do końca było to takie fajne, chociażby dlatego,
że spędzał po ok. 10 tys. km miesięcznie w
aucie. Może plusem było tylko to, że ciągle byliśmy razem, no
może jeszcze to, że ciągle poznawał nowych ludzi, nowe miejsca.
Zdarzało się, że obudzony o 4 nad ranem mówił: „Inne małe
dzieci jeszcze śpią, a Was syneczek musi wstawać” i tym podobne
teksty.
Przełom
w moim myśleniu nastąpił podczas uroczystości z okazji dnia babci
i dziadka organizowanym w przedszkolu.
Postanowiłam, że jakoś wygospodaruję czas, aby tam być. Poza tym
była też moja kolej na upieczenie ciasta (czytaj: kupienie),
przecież ja na to nie mam czasu.
Za
chwilę ma rozpocząć się przedstawienie.
Wszyscy
siedzimy na widowni, oczywiście aparaty lub telefony przegotowane,
mój oczywiście również w pełnej gotowości...
Dzieci
schodzą po schodach...
Chwila
dla fotoreporterów...
Wszystkie
udają się w kierunku sceny, aż tu nagle jedno zamiast prosto
skręca w prawo i biegnie na widownię. Które? Oczywiście moje, bo
w końcu po 2 dniach zobaczył mamę.
Tak bardzo chciał być z mamą, ze nie interesowało go
przedstawienie, ani to że na jego występ czekają babcia z
dziadkiem, a on obiecał im niespodziankę. Mama była lepszą
„atrakcją”. Oczywiście udało mi się go przekonać (tym co
zawsze działa: klockami lego), żeby wrócił na scenę, ale wtedy
uświadomiłam sobie jaki on musi czuć się samotny. Pomimo tego, że
raczej jesteśmy blisko, ciągle mu powtarzamy jak bardzo go kochamy,
tęsknimy za nim itd, to mimo wszystko dla takiego dziecka to musi
być ciężka sytuacja i ciągła tęsknota. Wtedy
postanowiłam sobie, że będziemy starali się więcej czasu spędzać
razem. Pierwszym punktem jest praca poza domem od poniedziałku do
piątku (do tej pory były to wszystkie soboty, a zdarzało się
również, że niedziela), a weekend w domu.
Ciągle
powtarzaliśmy mu, że musimy pracować aby mieć pieniądze na
zabawki, że jakieś 2 lata temu, podczas powrotu do domu na święta,
chyba wielkanocne, powiedziałam do M., że w końcu sobie
odpoczniemy. Na to on: „Nie, nie możecie, musicie pracować na
komputerze, żeby mi kupować zabawki”. Czyli praca ponad
wszystko...
A
jakie Wy macie wspomnienia z dzieciństwa, spędzanie czasu z
rodzicami, czy jako tęsknotę za nimi?
Przypominam również o trwającym na blogu do 25 lutego konkursie KLIK
Do wygrania tusz Dior lub perfumy DKNY.
Zapraszam.
Płaszcz
– Stradivarius,
Spodnie/getry
– Stradivarius
Sweter
- Hilfiger
Buty-
stylowebuty.pl
Torebka
– Jennifer&Jennifer
Wyglądasz rewelacyjnie! Szpilki mega, bardzo wysokie, ale widzę, ze Ty pewnie się w nich czujesz ;)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam posty wstecz i doszłam do wniosku, że Ty uwielbiasz swoją pracę i wykonujesz ją z mężem ? Tylko gdzie są te podróże? Ciekawi mnie Twoja pracy, ale chyba najwazniejsze że sie w niej odnajdujesz i ją lubisz ;) Szkoda troszkę, ze syn Ciebie ma tak mało ;) Ale pewnie mu to wynagradzasz jak go widzisz ;)
Tak, masz rację uwielbiam swoją pracę. Zajmujemy się projektowaniem budynków i wnętrz oraz nadzorami. Projekty mamy na terenie całej Polski i stąd te podróże:) Produkujemy również interaktywne meble, np. mówisz: "otwórz się" i otwiera się szafa:), albo telewizor wyjeżdża z łóżka....
UsuńCo do wynagradzania braku czasu to staram się, zobaczę jak on to będzie oceniał za kilka lat:\ Mnie zdarza się, że płaczę do poduszki, że nie ma go z nami, a wyobrażam sobie co taki mały człowieczek musi czuć będąc bez rodziców. Ja przynajmniej jestem z mężem, a on sam:(
Zawsze zazdroszczę Tobie, że tyle czasu spędzasz razem z dziećmi.
Chciałabym tak samo uwielbiać swoja pracę jak Ty, ale mnie o powrocie do niej niedobrze się robi ;(
UsuńMyślę o zmianie, ale to wcale nie jest takie proste ;(
Przy Emilce nie spędzałam tyle czasu co teraz z Natalką, pracowałam, teraz jesten na urlopie wychowawczym i cieszę sie że mam blisko dziewczynki. Życzę Ci żeby wszystko Wam się ułożyło, i żebyś nie musiała już tak cierpieć, z powodu braku przy sobie syna.
Masz rację jeżeli praca jest pasją, to nie jest praca tylko przyjemność. ja nie traktuję swojej pracy jako pracy tylko jako coś co jest nieodłączne od mojego życia. Gdyby mi ktoś kazał przez tydzień nie myśleć o pracy, wyjechać, wyłączyć telefon chybabym zwariowała.
UsuńJeżeli nie lubisz obecnej pracy, to rzeczywiście spróbuj znaleźć jakąś inną. Może stylistyki. pewnie świetnie by Ci to wychodziło:)
Zawsze kiedy patrze na Wasze rodzinne zdjęcia to w pewien sposób Ci zazdroszczę, zwłaszcza, że chciałabym mieć jeszcze jedno dziecko i właśnie dziewczynkę. A Twoje są takie słodkie:)
Czytam Twoja historie z zadumą bo czekaja mnie podobne wybory.pracując jako taksówkarz mam podobne dylematy. Jeszcze postac kolejna godzine i probowac zlapac kurs czy wrócić do żony z którą i tak spędzam mało czasu.a jak pojawi sie dziecko? Co wybrac-kase czy relacje rodzine?
OdpowiedzUsuńWłaśnie dylematy, również tak mam... U mnie często, to że spędzam tyle czasu w pracy, nawet nie ma nic wspólnego z kasą. Jak już kiedyś pisałam moim mottem jest "wymagaj od siebie, choćby inni od Ciebie nie wymagali" No i tak wymagam, że ciągle robię więcej niż powinnam, ale skoro to wiem i mogę pomóc to dlaczego mam tego nie zrobić. I tak koło się się zamyka. A, ze przy okazji uwielbiam (a nawet kocham) robić to co robię i tak dalej, błędne koło. Wszystko było w porządku dopóki nie mieliśmy dziecka albo kiedy ono było małe wtedy zabieraliśmy go ze sobą i jakoś sobie radziliśmy... ale przyszedł moment "szkoły" i tu rodzi się problem...Chcę być z dzieckiem i chcę pracować w takim zakresie jak dotychczas. Chociaż on chce mi pomóc w wyborze, mówi, żeby go "wypisać ze szkoły":)
UsuńU Ciebie jest trudniej, nie możesz zabrać żony do pracy:) A tak na poważnie, to wszystko zależy od relacji między Wami, my uwielbiamy swoja pracę i nigdy nie przyszło mi do głowy, robić mężowi awanturę, że za późno wrócił z pracy itd, a wiem, że takie sytuacje się zdarzają. Jeżeli żona nie ma nic przeciwko Twojej pracy i późnym powrotom to teraz pracuj więcej a później będziesz mógł trochę wyluzować:) I okazuj jej, że Ci na niej zależy, często krótki, a intensywne "bycie razem" jest lepsze, niż z pozoru bycie razem, tzn niby oboje jesteście w domu, ale czas spędzacie osobno, jedno, np. przed telewizorem, oglądając kolejny odcinek serialu lub kolejny mecz, drugie przed komputerem lub tym podobne sytuacje.
Pozdrawiam i życzę jak najmniej takich dylematów jak moje:)
Widzisz; u nas to wygląda tak:
Usuńa.Lubienie pracy-szybko okazało się;że życie i praktyka a obietnice i opowieści o życiu i zarobkach taksówkarza są mocno wyidealizowane. Pojawiło się rozdarcie-siedzieć czy wracać? Do tego na "otrzeźwienie" wystarczyło zaliczyć napad w ciągu dnia;próbę okradzenia..I człowiek inaczej patrzy się na życie i pracę. W moim przypadku rozstrzygnięcie dylematów jest proste-szukam innej pracy; która umożliwi mi pogodzenie domu,żony i przyszłego dziecka; a moim Paniom da gwarancję;że wrócę cało do domu;bo obecny zawód mi tego nie gwarantuje...
Właśnie zobaczyłam, że nie ma komentarza, który wczoraj dodałam, ale jak się pisze o 3 nad ranem, to mogą się dziać rożne rzeczy.
UsuńA tak się rozpisałam:) dzisiaj zrobię to w skrócie.
Przede wszystkim życzę Ci znalezienia pracy, aby była to Twoja pasja a nie tylko praca. To rewelacyjne uczucie móc robic to co się kocha.
A co do pracy taksówkarza, to rzeczywiście bardzo niebezpieczna praca, choć z pozoru się taka nie wydaje. Mam wrażenie, że nocne kursy są najniebezpieczniejsze, a biorąc pod uwagę, jak piszesz, że w dzień można stać się ofiarą przestępców. Nigdy nie wiadomo kto wsiada, zwłaszcza, że jest on z tyłu i ciężko jest zerkać na pasażera i jezdnię...Jeszcze raz życzę znalezienia ciekawej pracy i samych "normalnych" pasażerów :)
Pozdrawiam.
P.S. mam nadzieję, że mój komentarz niechcący nie wkleił się na innego bloga. Jeżeli tak - wybaczcie.:)
Ja się cieszyłam kiedy rodziców nie było w domu.
OdpowiedzUsuńAle to pewnie dlatego, że jak byli, wiecznie były awantury :-(
To musi być straszne, zwłaszcza dla małego dziecka. Czytałam Twoje posty i powiem szczerze byłam pod wrażeniem jaka byłaś silna. Zwłaszcza w tym [poście], w którym pisałaś, że pomimo takiej sytuacji jaka miałaś w domu byłaś wzorową uczennicą, że miałaś na to siłę. Fajnie, że chociaż teraz masz fajną rodzinę (tak wnioskuję z Twoich wpisów) i możesz sobie chociaż odrobinę wynagrodzić czasy dzieciństwa.
UsuńPozdrawiam serdecznie.
ladny plaszczyk i szpilki :)
OdpowiedzUsuńzapraszamy w wolnej chwili :)
Dziękuję, chętnie zajrzę:)
UsuńŚwietna stylizacja!
OdpowiedzUsuńJa miałam to szczęście że mogłam być z córką kiedy dorastała ,ale dzisiaj niestety są takie czasy! albo jesteś z dzieckiem w domu i na wszystko brakuje pieniędzy albo harujesz jak wół i nie spostrzerzesz się kiedy dzieci wyrosną, niestety za coś trzeba żyć! i jak tu znaleźć złoty środek ? :(
P.S. Gratuluję rocznicy bloga :)))) Pozdrawiam
Masz rację z tymi czasami, chociaż ja mogłabym mniej czasu poświęcać pracy, ale jakoś nie potrafię:\ Do tej pory było w miarę OK, ale teraz synek coraz częściej powtarza, że za nami tęskni, a biorąc pod uwagę jego zachowanie na przedstawieniu, muszę znaleźć ten złoty środek... Mam tylko nadzieje, że dziecko nie będzie miało mi tego kiedyś za złe, że tak dużo czasu poświęcałam pracy...
OdpowiedzUsuńDziękuję, tak właśnie dzisiaj jest moja rocznica bloga:))))
Pozdrawiam.
jak to mówią nie samą pracą człowiek żyje...oby wiecej czasu udało sie poswiecac synkowi..pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńProblem w tym, że ja pewnie bym mogła:) Jednak wiem, że jestem teraz odpowiedzialna za taka małą istotkę i muszę z tym walczyć. M. jakoś to akceptuje :), a przynajmniej się stara...
UsuńPozdrawiam.
Świetnie wyglądasz. Ja chyba bym nie potrafiła chodzić w takich szpilach:)
OdpowiedzUsuńPraca moim zdaniem jest ważna , ale nie najważniejsza chociaż łatwo się mówi przecież trzeba mieć za co żyć. Jednak dziecko potrzebuje rodziców i czasu z nimi spędzonego. Myślę , że na pewno uda Wam się zorganizować tak czas , że te wspólnie spędzone momenty z synem będą coraz częstsze :)
Pozdrawiam i w wolnej chwili zapraszam
Sylwetta
W moim przypadku praca to nie tylko pieniądze, robię wile rzeczy, których normalnie nie muszę, ale po prostu chcę. Ja z pracą nawet śpię:) Potrafię przebudzić się w nocy (obudzić M. i nie powiem, że jest z tego powody szczęśliwy) gadać o pracy, bo właśnie jakiś pomysł wpadł mi do głowy, albo przypomniałam sobie, że coś trzeba zrobić. przykładów mogłabym podać wiele, ale ja inaczej nie potrafię. Z drugiej strony jest synek, który również mnie potrzebuje (chociaż on tez jest zarażony naszą pracą, potrafi wziąć np. jakąś gazetę i dopierać rzeczy, mówi np. mamo a ta kanapa pasowałaby do Doroty, mamo a ten kolor ścian może być do Michała...) i jest mi z tym ciężko. Do tej pory jakoś radziliśmy sobie z moim pracoholizmem, ale pewnie dlatego, że pomimo tego, że nie nie miał normalnego dzieciństwa, spędzonego w domu był z nami...
OdpowiedzUsuńDziękuję za zaproszenie, chętnie zajrzę do Ciebie.
Pozdrawiam.
Dziękuję za odwiedziny :)
UsuńMiło ,że zajrzałaś :D
Chętnie będę zaglądała tu częściej :)
Sylwetta
mama jak modelka-mega zgrabna!;) pozdrawiam serdecznie!;))
OdpowiedzUsuńJaka zgrabniutka i stylowa mama! :)
OdpowiedzUsuńChciałabym też, jak Pani tak kochać swoją pracę ;) :)
Pozdrawiam serdecznie :)
cudowny płaszczyk, podoba mi się krój jest idealny :)
OdpowiedzUsuń