Ten post miał powstać ponad miesiąc
temu..., wtedy też zrobione zostały te zdjęcia. Jednak zespół
cieśni uniemożliwił mi na jakiś czas możliwość pisania.
Próbowaliście klikać myszką lewą rękę... spróbujcie...
Dobrze, że jeszcze w podstawówce nauczyłam się trochę pisać
lewą ręką, kiedy prawą miałam zwichniętą, a bez pisania nie
mogłam żyć... Wszak pisania i czytania potrzebuję do życia jak
powietrza i wody... Nie wiem czy pamiętacie, ale kiedyś już
pisałam, że czytanie jest moją wielką miłością... do tego
stopnia, że od kilku lat starałam się czytać mniej i raczej
pozycje niewciągające, bo wiadomo praca ważniejsza..., a z
lżejszymi książkami mam tak, że jak zacznę czytać i się
wciągnę, to nie mogę przestać, aż skończę. Ostatnio jednak
wprowadzam w moim życiu zmiany, powoli małymi kroczkami, ale
jednak...
I jedną z nich jest powrót do mojej
wielki miłości – czytania..., bo ksiązki kupuję nałogowo.
Muszę przyznać, że nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak mi tego
brakowało... poświęcania każdej wolnej chwili na czytanie...
I zaczęłam od wciągającej powieści
o miłości przyjaźni, jednak z historią i podróżami w tle,
powieścią Sofii Casparii „W krainie kolibrów”, wydawnictwa (otwarte.eu). Chociaż chyba pierwszym kryterium była ciekawa
okładka i objętość, uwielbiam „grube” książki. Fakt, że
uwielbiam książki historyczne i podróżnicze, ta też wydała mi
się interesująca, a do tego lekka i łatwa i przyjemna :). Czytało
się ją bardzo szybko, a liczy sobie 600 stron! Jest to powieść o
2 młodych kobietach, które poznają się na statku płynąc z
Europy do Buenos Aires i z pozoru dzieli je prawie wszystko. Dla
jednej to podróż z wyboru, dla drugiej wybór mniejszego zła. Ich
drogi z początku się rozchodzą, by z czasem znów się połączyć...
Jeżeli szukacie lekkiej książki na
wakacje, z historią i odrobiną akcji w tle, to ta jest idealna.
Oczywiście, zamówiłam również inne..., a "Mamę bez komórki", kupiłam w księgarni obok domu. Chyba ta pozycja nie wymaga komentarza...
Jak widzicie czytam w każdej wolnej
chwili, w przerwie w pracy i w tak pięknym mieście jak Kazimierz
Dolny, ale niestety, dopóki nie zobaczę ostatniej strony tak mam.
Przepyszny deser, jeden z lepszych jakie jadłam...., i jak widać książka idealnie dopasowała się kolorystycznie do sukienki...
Jednak już będąc w Kazimierzu i po
załatwieniu spraw służbowych, nie mogliśmy odmówić sobie małego
spaceru po mieście, odwiedzenia galerii i sklepików z rękodziełem.
Zabytki już prawie wszystkie znam na
pamięć, bo w czasach szkolnych często tu bywałam, ale zawsze miło
mi się wraca...
tu słynna studnia na Rynku
Renesansowa kamienica Przybyłów, braci Mikołaja i Krzysztofa, stąd zapewne nieprzypadkowo na elewacji umieszczone postaci św. Mikołaja i Krzysztofa
od jakiegoś czasu Kazimierz można zwiedzać takimi oto eko-busikami, koszt 10 zł.
naczynia idealne dla jednego z Klientów...
renesansowy Kościół farny św. Jana Chrzciciela i św. Bartłomieja, wybudowany w miejsce zniszczonego przez pożar kościoła gotyckiego, przez lubelskiego architekta włoskiego pochodzenia - Jakuba Balina
... i niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy...
... czas wracać do domu...
P.S. Mam nadzieję, że jakoś dobrnęliście do końca posta. To chyba mój pierwszy post z taaką ilością zdjęć.
A kolejna książka o jakiej coś napiszę, mam nadzieję, będzie to "Zabiorę Cie jesienią do Brukseli", w końcu jak to mówią - do trzech razy sztuka.
Sukienka - Midori
Buty - Benetton
zamiast torebki torba na laptop, wszak w pracy byłam - Porsche Design
Cudowne widoki, a z czytaniem mam podobnie jak zacznę :) Pięknie wyglądasz, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTak, Kazimierz jest piękny :) Zwłaszcza w ciągu tygodniu, kiedy jest mniej turystów, bo w weekendy, to tłumy. Ja potrafiłam czytać do tego stopnia, że widziałam zielone litery zamiast czarnych :) oj, to były czasy :) Pozdrawiam.
UsuńJa też wracam w to miejsce dość często. Kazimierz dolny to jedno z moich ulubionych miast:)
OdpowiedzUsuńJa też lubię Kazimierz, kojarzy mi się z czasami szkolnymi. Ostatnio jednak zakochałam się w Bydgoszczy. Z chęcią bym tam zamieszkała :)
UsuńZwolnienie...A u nas lekkie przyśpieszenie i wejście na nowe tory życiowe...;-) Ale na spotkanie zawsze znajdziemy czas ;-).
UsuńI będziesz o niej pisać z Brukseli ?!
OdpowiedzUsuńPozdrów Agnieszkę :):)
Mamy wiec wspólna pasje - nałogowe czytanie ( tez wpadłam na genialny pomysł ze nie będę czytać przez jakoś czas bo nam co innego na głowie i na czymś innym muszę sie skoncentrować ;)
I kupowanie - tu mam mocne argumenty - ze jedna wielka biblioteczka została wywieziona na wieś , a powstała druga ... Ale to kłopot przy przeprowadzkach największy .... Ilośc , ciężar , miejsce .....
Ale tez jak wpadłam do księgarni to jak na głodzie - po ciężkiej selekcji 5 wyniosłam ;);)
Ładna sukienka , śliczny Kazimierz i miło cie widzieć
Nie, Polski :) Aga jest w Siemiatyczach i w tym tygodniu się z nią spotkam :) Mam nadzieję....
OdpowiedzUsuńA wspólnych pasji mamy więcej, podobnie jak Ty uwielbiam zwiedzam miejsca obronne, mało uczęszczane itp.
Biblioteka... to marzy mi się cały pokój w książkach, wszystkie ściany, od podłogi do sufitu, i fotel do czytania... póki co zbieram książki. Moich też pełno w pudłach u rodziców na strychu... A z przeprowadzkami to masz rację, pioruńsko ciężkie, ale u nas książki to podstawa, oboje lubimy czytać. I próbuję zarazić synka pasją do książek... Księgarnie mam w galerii obok i zawsze ciężko mi przejść obok niej...
Kazimierz... lubię to miasteczko..nawet bardzo... a książki też kocham, w Pl pod domem mam aż dwie biblioteki, ba nawet 3 :))) ślicznie wyglądasz w tej sukience :)))
OdpowiedzUsuńPod domem?
UsuńDziękuję bardzo :)
Podziwiam Cię za czytanie w każdej chwili. Niestety ja takiej umiejętności nie posiadam ponieważ zbyt szybko się rozpraszam przy tak pięknych widokach jakimi raczy Kazimierz :)
OdpowiedzUsuńJa jak zaczynam czytać, to niestety ale tak mnie to wciąga, że zapominam o całym świecie, i tak mam od kiedy pamiętam :). Dlatego przez pewnie czas czytałam pozwalałam sobie tylko na książki historyczne podróżnicze, no i oczywiście branżowe, bo one nie wciągają fabułą :) A Kazimierz znam od dziecka, więc już mogę oodać się w nim innej pasji, ale, np. w Bydgoszcz już by mnie rozpraszała :)
Usuń:-) wiesz, ja cały czas obsługuję myszkę lewą ręką więc nie widzę w tym nic niezwykłego ;-). Odnośnie zaś Kazimierza...piękne miasteczko ale na tygodniu nie w wekkendy, a najlepiej jesienią..ma wtedy swój klimat. Niestety jego poważną wadą jest to,co zrobiła z niego "warszafka"...;-((
OdpowiedzUsuńO, tak, ja też Kazimierz wolę w ciągu tygodnia. W weekend nawet nie próbowałabym tam jechać i wracać w korkach...
Usuńja niestety z rysowaniem myszką w lewej ręce mam "mały" problem"...
Fajnie Was znowu "słyszeć" :) Ostatnio trochę zwalniam z pracą, więc może w końcu damy radę się spotkać w Lublinie :) Pozdrawiam.
Też mnie kiedys ten zespół dopadł:(
OdpowiedzUsuńI też lubię czytać, choć ostatnio mniej mam na to czasu... U mnie na tapecie są przeważnie thrillery:))
W Kazimierzu raz byłam... Cudne miasteczko zatrzymane w czasie...
Mnie dopada co jakiś czas :( U mnie thrillery dosyć rzadko :)
UsuńJa ostatnio pokochałam Twoją Bydgoszcz :), a Kazimierz rzeczywiście zatrzymany w czasie...
Ostatnio mam wielkie zaniedbania w czytaniu, ale już je nadrabiam:) i też tak mam, że nie spoczne, póki nie zobaczę ostatniej strony :) Jak fajnie, że możecie łączyć pracę zawodową ze zwiedzaniem. Masz fajną, letnią sukienkę/buziaki!
OdpowiedzUsuńNie przejmuj się, niektóre celebrytki mówią, że nie mają czasu na czytanie, bo piszą, więc Ty też jesteś usprawiedliwiona :)))
UsuńJa nadrobiłam czytanie podczas remontu gdy mieszkałam u mamy. Ma tak posażną biblioteczke, że za cały rok nadrobiłam. teraz ledwo dycham po remoncie i nie mam sił nawet na czytanie...no chyba, że blogów, łeh, łeh
OdpowiedzUsuńRemont potrafi wykończyć :), ale jak miałaś czas na czytanie to chyba nie było tak źle :). Do Ciebie na bloga, w pierwszym momencie, trafiłam dzięki tapecie z książkami, więc widać, że lubisz czytać :)
OdpowiedzUsuńWidzę,że masz książkę Agnieszki Maciąg,ja mam tą wcześniejszą :) lubię jej przepisy kulinarne,są takie jakieś pozytywne jak i ona :))
OdpowiedzUsuńZa jakiś czas jadę na wakacje,muszę się udać więc tez na zakup,w ubiegłym roku wakacyjna pozycja okazała się klapą, teraz muszę bardziej się skupić :))
Ja też polubiłam książkę A. Maciąg., choć do jej posiadania w pierwszej chwili spodobał mi się tytuł opis :), ale od kiedy ja mam to polubiliśmy też przepisy :) Poza tym jest pięknie wydana, aż chce się wziąć ją w ręce i... gotować:)
OdpowiedzUsuńJeżeli lubisz poczytać coś lekkiego i trochę romantycznego, to polecam: Powrót do Daringham Hall, właśnie czytam :)