Która
z nas nie marzy o mężczyźnie, który idzie do sklepu z ciuchami i
robi dla niej zakupy. Ja mam to szczęście, że do nich należę. Od swojego dostaję mnóstwo prezentów. Kupuje je bez okazji. Tak po
prostu. Nie muszę chować nowych rzeczy do kosza z bielizną i po
kilku dniach wyciągać jako „starą”, czy uciekać się do
innych trików. Większość mężczyzn z którymi o tym rozmawiam jest w szoku. Jak to? Mąż sam kupuje Ci ubrania? Sam bez Ciebie? Jak
to sam? Tych pytań jest mnóstwo, podobnie jak reakcji . A gdy
wspomnę o biustonoszu to już ich zdumienie, niedowierzanie sięga zenitu.
Po takich
rozmowach zastanawiam się czy ich żony/kobiety chociaż raz, pod
wpływem rozmowy ze mną doznają odrobiny przyjemności jaką ja mam
na co dzień...i mąż powróci chociaż z bukiem kwiatów. Tak po
prostu, bez okazji.
Myślę,
że kiedy w mojej głowie rodził się pomysł na pisanie bloga w
jego, że będziemy częstszymi klientami w sklepach z odzieżą. Ja
jednak pozostaję nieugięta i ciągle powstrzymuje jego zapał od
zakupów dla mnie. Pewnie gdyby dostał wolną rękę powrócilibyśmy
do domu z ciężarówką zakupów.
Sukienka
i torebka z dzisiejszej stylizacji są taki prezentami.
Pozdrawiam.